Mogłabym Wam powiedzieć to samo, co każdy, ale na pewno tego nie zrobię. Najważniejszą częścią strategii utraty tłuszczu jest twoje mentalne podejście do niej, a nie idealny plan diety, najnowszy trening czy magiczne suplementy…
Właśnie o tym zamierzam Wam opowiedzieć, bo przede wszystkim, musicie trzymać się swojego planu. Koniec, kropka…
Najpierw, przyjmijmy, że robisz już następujące rzeczy:
- Wykonujesz co najmniej 4-6 treningów; siłowych, HIIT lub kardio, trwających 40 do 60 minut w ciągu tygodnia.
- Jesz 5-6 małych posiłków w ciągu dnia, zwracając uwagę na białka, zdrowe tłuszcze i warzywa.
- Nie rezygnujesz z węglowodanów po treningu (przyjmuj 1g na kilogram wagi ciała).
- Śpisz co najmniej 6-7 godzin każdej nocy.
Przetrwanie najtrudniejszego czasu…Niektóre dni są trudniejsze niż inne, zwłaszcza gdy chodzi o dietę. Mam na myśli te denerwujące momenty, kiedy nieustanie zadajesz sobie pytanie, dlaczego wykonujesz tyle treningów i po co?!
Użalasz się nas sobą, myślisz, że wszyscy inni mają lepiej, obserwujesz wszystkich „normalnych” ludzi jedzących lody i pragniesz być jedną z tych szczęśliwych osób. Tym co musisz zrobić, jest zmotywowanie samej siebie do trzymania się planu, niezależnie od tego jakich środków będziesz musiała do tego użyć. Zdjęcie znajdujące się na lodówce jest tym, co mnie motywuje. Większość z nas zrobiłaby wszystko, żeby mieć takie piękne i wysportowane ciało, jak to na zdjęciu. Ale część z nas jest przekonana, że dziewczyny na zdjęciu po prostu takie się rodzą. Nawet jeśli nam powiesz, że jest to znacznie trudniejsze, nie uwierzymy, ponieważ nie chcemy stawić czoła prawdzie.
Nigdy nie jesteś na diecie, trzymasz się planu odżywiania… Gdy chcę zrzucić kilka kilogramów wagi, nigdy nie mówię, że jestem na diecie. Samo słowo „dieta”, sprawia, że mam najgorsze zachcianki na świecie! Po prostu mam ochotę pobiec do supermarketu, kupić czekoladę, paluszki rybne i inne tuczące jedzenie.
Powtarzam sobie, że wolno mi jeść to, na co mam ochotę, łącznie z lodami i cukierkami. A nawet ich duże ilości. Ale, muszę stawić czoła konsekwencjom, jeśli zacznę jeść jak wygłodniały koń.
Wiem, że uleganie pokusom sprawi, że będę gruba, co z kolei oddali mnie od zdobycia wymarzonego ciała. Wtedy, rozważam, jak bardzo byłabym zadowolona po zjedzeniu czekolady albo paluszków rybnych.
Wiem, że nie potrwa to długo, może minie tylko kilka godzin zanim zacznę tego żałować. Wtedy będzie już za późno. Zniszczę 10 godzin treningu i po co? Żeby zjeść kawałek czekolady?
You must belogged in to post a comment.