I się zaczyna. Słyszę – „Człowieku, ten program świetnie działa! Ale wiesz, jest jesień, szybko minie zima, a za rogiem lato i chciałbym być gotowy na basen, plażę. Więc myślę, że powinienem przejść na dietę. Wyrzeźbić się nieco.”
Pomyśl o tym w ten sposób – trzy główne cele, z którymi przeciętny mężczyzna przychodzi na siłownię, to:
1. Pozbyć się tkanki tłuszczowej.
2. Nabrać mięśni.
3. Stać się silniejszym.
Dwa z nich, nabieranie mięśni i stawanie się silniejszym, nie muszą się wzajemnie wykluczać. Mogą być skierowane w tą samą stronę. Jednak, najbardziej frustrujące jest, gdy zaczynamy tracić tkankę tłuszczową, albo przybierać mięśni i nagle decydujemy się na pójście w zupełnie przeciwnym kierunku! Zwizualizujmy pewną analogię, dla wszystkich wzrokowców. Zaczynasz w samym środku trójkąta i wtedy podejmujesz decyzję, że chcesz stracić trochę tkanki tłuszczowej i przygotować się do chodzenia na basen.
Ruszasz z planem i robisz znaczny postęp. Gdy jesteś na basenie, plaży, wyglądasz świetnie.
Ale gdy idziesz na siłownię zdajesz sobie sprawę, że stajesz się mniejszy. Horror!
Więc co robisz? Czas zrobić masę i odzyskać utracone mięśnie. Zaczynasz od podnoszenia ciężarów i pilnujesz, aby jedzenie było zgodne z zaplanowaną dietą.
Po drodze, znów gnębi cię zmiana decyzji – w końcu, co dobrego wynika z dużych mięśni – nieproporcjonalnych do siły? Znów obierasz inny kurs i skupiasz się na zdobywaniu siły, zamiast jedynie rozmiaru.
I znów, widać postęp, ale z przerażeniem patrzysz w lustro, kiedy zdajesz sobie sprawę, że stajesz się coraz bardziej zaokrąglony i miękki niczym pluszowy miś – coś tu nie gra! Więc znów wracasz do programu utraty wagi.
Czy widzisz w tym szaleństwo?
You must belogged in to post a comment.